Ten film to taki koktajl dramatu, baśni, reportażu gdzie składniki nie są wzięte po równo. Gdzieś tam łączy je świat magii, wierzeń, roślin, nawet tej tytułowej wierzby, ale jednak nie splatają się że sobą ściśle. Ja widzę trzy odrębne historie kobiet, które chcą zostać matkami i są gotowe na wiele, jeśli nie na wszystko. Są tu wierzenia, jest tu religia, obrzędowość. Choć historia jest smutna to daje nadzieję. Myślę, że warto się zatrzymać nad tym filmem.