ja sobie dzis podreptałam do kina na 'meduzy" - w kinach posucha dramatyczna a tu GF zaaplikował kinematografie niezwylke u nas rzadką wprost z Izraela. Brzydki, brudny i biedny Telaviv, kilkoro ludzi - historie prosto z życia - smutne czasem zabawne, wzruszające - młode małżeństwo, biedna dziewczyna - czekająca na lodziarza, fotografka weselna, która uwielbia roobić zdjęcia, matka z pozoru zimna, córka niespełniona aktorka, Filipińska opiekunka tęskniąca za synkiem, poetka pisząca bardzo smutne wiersze..... a w wszystko obramowane pieśnią "La vien rose" po hebrajsku. wzruszyłam się. bo też niezwykle wzruszająca opowieść, snuje sie leniwie - miasto takie żółte, a może takie morsko zielone jak tylko morze może być.